W brzuchu czasami burczy. Jeśli brzuch akurat znajduje się w muzeum to burczenie, jeśli nie zostanie w odpowiednim momencie stłumione, może przetoczyć się po salach galerii i wydać się głośniejsze, niż jest w rzeczywistości.
No chyba, że to brzuch dziecka w muzeum. Wówczas odgłos, który może wydać, nigdy nie jest za głośny. A nawet, powiedziałabym, im głośniejszy, tym lepszy.
Wywołuje on zwykle falę radości wśród koleżanek i kolegów z grupy. „Winowajca” natomiast nie czuje się skrępowany faktem, że burknięcie dotarło do uszu dostojnych Mehofferów, Wyspiańskich czy Kantorów wiszących na ścianach (nota bene, oni też nic w ustach nie mieli od dłuższego czasu, pełne zrozumienie). Jedno jest pewne: muzeum to nie miejsce, w którym zapominamy o głodzie (a przynajmniej nie każdy posiada tę umiejętność).
Działo się to zimą, tuż przed Bożym Narodzeniem. Grupa dzieci z przedszkola przyszła do muzeum, aby dowiedzieć się czegoś nowego o tradycji obchodzenia zbliżających się Świąt. Przedszkolaki były bardzo grzeczne: słuchały uważnie, odpowiadały na pytania prowadzącej lekcję, w równym rzędzie par przemieszały się z sali do sali. Tylko jeden chłopiec szedł własną, „nieświąteczną” trasą, zatrzymując się przy eksponatach, które go zainteresowały. Był bardzo cichym „ogonem” grupy i w końcu, bojąc się, że niezauważony i zapatrzony w jedną z wielu gablot zostanie sam, podeszłam do niego.
– Jak masz na imię?
– Jaś.
– Jasiu, zobacz, grupa nam ucieka, zaraz zostaniemy tu sami. Dogonimy ich?
– Nie chcę.
Wiedząc, że na koniec spotkania przygotowany jest dla wszystkich dzieci słodki upominek, spróbowałam podejść Jasia sposobem.
-Wiesz, jeśli przyspieszymy i będziemy szli razem ze wszystkimi to na końcu czeka na nas niespodzianka…
Chłopiec spojrzał na mnie z zaciekawieniem i rozmarzonym głosem powiedział:
– A może na końcu czeka na mnie bigosik…
Wydawać by się mogło, że na te słowa w brzuchu muzeum słychać było cichutkie burczenie. Ale może to tylko ktoś głośniej chrząknął albo szurnął nogą.
Marysia Masternak – absolwentka historii sztuki i edukatorka muzealna, pracuje w Sekcji Edukacji MNK tworząc programy edukacyjne dla dzieci i rodzin. Największym natchnieniem do twórczej pracy są dla niej rysunkowe światy Nicoletty Ceccoli, Joanny Cocejo i Mileny Milak.
Zdjęcie: Mirosław Żak, Pracownia Fotograficzna MNK
Doskonała anegdotka :-)))))
Wpis naprawdę rewelacyjny, Gratuluję!
Pyszne wspomnienie! 🙂