Zanim Puławy stały się główną posiadłością Adama Kazimierza i Izabeli Czartoryskich, „oczkiem w głowie” księżnej była tworzona od 1778 roku posiadłość w podwarszawskich Powązkach. Początkowo, jak wspominał architekt Szymon Bogumił Zug „była to mizerna wioseczka położona nad bagnem zarosłem olszyną, gdzie zaledwie jedno wzgórze suche znajdowało się” (Ogrody w Warszawie i jej okolicach, opisane w roku 1784 przez Szymona Zuga budowniczego kościoła ewangelickiego w Warszawie. Z objaśnieniami F. M. Sobieszczańskiego napisanemi w roku 1847, „Kuryer Niedzielny”, nr 28, 1898, s. 443). Nieograniczona niczym pomysłowość księżnej przeobraziła owe nieużytki we wspaniałą, podmiejską siedzibę, jakich liczne przykłady oglądała podczas swych zagranicznych podróży. Powązki stały się zatem realizacją pełnych fantazji i artyzmu pomysłów Izabeli Czartoryskiej, miejscem, w którym wśród malowniczych ogrodów w stylu angielskim wznosiły się niewielkie domostwa – z zewnątrz powściągliwe w swym wiejskim charakterze, o wnętrzach natomiast urządzonych z przepychem niczym wielkie rezydencje. W tej idyllicznej scenerii toczyło się życie księżnej i jej najbliższych przeplatane pasmem wytwornych przyjęć, które właścicielka organizowała z niebywałym rozmachem. Przed gromadzącymi się w rezydencji zaproszonymi gośćmi rozpościerała się perspektywa ciągu wydarzeń rozpoczynających się wystawną ucztą, występami teatralnymi, baletem lub operą i balem, zaś jeżeli aura była sprzyjająca, część zabaw urządzano w przestrzeni ogrodów. Latem miały tam miejsce koncerty, spektakle, którym często towarzyszyły efektowne pokazy świetlne. Zimą natomiast, gdy jezioro zamarzało, odbywały się tzw. festyny na lodzie.

Na zaproszenie Adama Kazimierza i Izabeli Czartoryskich przybył do Polski Jan Piotr Norblin, młody malarz francuski, który parę książęcą poznał w Anglii. Zatrudniony na dworze Czartoryskich, angażował się w wydarzenia rozgrywające się w ich podwarszawskiej posiadłości, tworząc serie obrazów, rysunków i rycin ukazujących sceny życia z Powązek. Prace te charakteryzowała lekkość francuskiego rokoka i związanej z nim stylistyki kompozycji typu fête galante (fr. święto wytworne) lub fête champêtre (fr. święto wiejskie), przedstawiających idylliczne scenki rodzajowe, których głównym bohaterem była arystokracja bawiąca na łonie natury.
Inspirację dla wielu prac malarskich bądź rysunkowych Norblina stanowiły wspomniane wydarzenia. W kolekcji Książąt Czartoryskich znajduje się praca wykonana w technice gwaszu, ukazująca jedną ze wspomnianych wcześniej zabaw na lodzie, jaka miała miejsce według napisu na zabytku 10 lutego 1782 roku. Dedykowana hrabiemu Rzewuskiemu przedstawia grupę ludzi w wytwornych strojach jeżdżących sankami bądź ślizgających się na tafli zamarzniętego jeziora. W tle widoczne są rozświetlone pawilony, z których zapewne rozbrzmiewała muzyka, natomiast zmarznięte towarzystwo zgromadziło się, aby się ogrzać i posilić. Kilka lat później artysta niemalże powtórzył tę kompozycję, tym razem podpisaną jako Ślizgawka na Wiśle w Warszawie 1788 r. Znajduje się ona w kolekcji Książąt Lubomirskich.

Podobne wydarzenie zapadło w pamięci także innemu naocznemu świadkowi owych zimowych zabaw w posiadłości Czartoryskich, jakim był Julian Ursyn Niemcewicz. Spisane po latach, w 1803 roku poetyckie wspomnienie nieistniejących już Powązek koresponduje z prezentowanym zabytkiem:
Ilekroć owe gaje, tych ruin sklepienia
Rozlegały się głosem muzyki i pienia!
Ilekroć nad tą wodą po smugach zielonych
Chóry dziewic, wonnemi kwiaty umajonych,
Wiodły tańce wesołe! – Nawet, kiedy zima
W twardych okowach drętwe przyrodzenie trzyma,
Miejsce to wesołości nie jest pozbawione.
Patrz, jak niebo tysiącem świateł roziskrzone,
Jak te drzewa, lśniącem okryte szronami,
Zawieszonych kagańców goreją ogniami!
W szklane kryształy ścięte jeziora obfite,
Na nich tysiąc piękności, sobolem okryte,
Na lotnych sankach, pchane przez młodzież wesołą,
Stokroć gładkie równiny obiegają w koło;
Kończy rozrywkę sztuczny pożar w nocnych cieniach
I pękające race w gwiaździstych sklepieniach
(J. U. Niemcewicz, Puławy, pieśń III, fragm.)
W zależności od pory roku i okazji zmieniała się specyfika rozrywek, jakie oferowała gospodyni Powązek. Zawsze jednak charakteryzowała je wielka wystawność, można by rzec wręcz rozrzutność, dyktowana nieodpartą chęcią olśnienia wszystkich zaproszonych, być może też zaimponowania majętnością i znajomością wszelkich nowinek. Wrażenia, jakie zachował we wspomnieniach z wizyty w Powązkach William Coxe pojawiają się w jego relacjach z podróży do Polski: Gdybym tam nie był, nie umiałbym wyobrazić sobie nawet tak wykwintnego fête champêtre, i jestem przekonany, że nie zdarza się, aby jedna osoba mogła dwa razy w życiu uczestniczyć w równie wspaniałym przyjęciu. (W. Coxe, Podróż po Polsce 1778, [w:] Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, t. 1, Warszawa 1963, s. 664.)
Przez około 20 lat istnienia Powązki były źródłem natchnień artystów i przedmiotem podziwów odwiedzających je gości. Niestety, kres wspaniałości przyszedł wraz z rokiem 1794, kiedy podczas oblężenia Warszawy przez oddziały rosyjskie i pruskie, posiadłość niemal doszczętnie spłonęła. Po dobrach tych, w których jak pisała Izabela Czartoryska „przyjaźń nas łączyła a przyjemności miejscowe, wesołość i uszczęśliwienie zajmowały dnie i godziny” ( L. Dębicki, Puławy, 1762-1830. Monografia życia towarzyskiego, politycznego i literackiego na podstawie archiwum ks. Czartoryskich w Krakowie, t. 1, Lwów 1887, s. 109.), pozostało kilka wspomnień – zapisków, prac plastycznych oraz nazwy warszawskich ulic Izabeli i Sybilli.
Paulina Chełmecka – historyk sztuki, asystent w Dziale Zbiorów Muzeum XX Czartoryskich
Gwoli uzupełnienia pragnę zauważyć, że pierwsze ślady źródłowe łączące się z powstaniem Powązek jako wiejskiej rezydencji ks. Izabeli Czartoryskiej to rok 1769-1770. W XII 1771 r. zmarł ojciec ks. Izabeli (Jan Jerzy D. F.), który przed śmiercią scedował w testamencie swej ukochanej córce wieś Powązki i kilka innych, ważnych dóbr w Lubelskiem, jak np. Włodawę. Prace nad osuszaniem łąk powązkowskich, szlamowaniem stawków i drobnych jeziorek, wymierzaniem terenów pod przyszłą rezydencję wiejską w Powązkach rozpoczęły się na dobre w 1770 r. Trwały do co najmniej 1774 r., co nie znaczy, że księżna nie korzystała z uroków sielankowego charakteru posiadłości przed tym rokiem, uciekając od wielkomiejskiego gwaru Warszawy. Prace nad upiększaniem Powązek trwały cały czas, w konsultacji z Sz. Zugiem, oraz księżniczką Aleksandrą z Czartoryskich Ogińską kuzynką księżnej właścicielką Siedlec i wiejskiej rezydencji „Aleksandria”. Po 1772 r. rezydencję odwiedził pod nieobecność właścicielki ks. Ignacy Krasicki, a że była zamknięta „przelazł” – jak pisał – przez płot ze swoim kapelanem i … w efekcie tej wizyty powstał wiersz pt. „Powązki”. Zamiarem Księżnej było pozostawienie stawków czyli większych oczek wodnych, które na wiosnę i w lecie pełne wodnej roślinności nadawały Powązkom większego uroku. Zimą zaś – co możemy zobaczyć na obrazie J. P. Norblina pt. Zabawy zimowe w Powązkach, gromadziły gości przebywających w Warszawie i krąg przyjaciół Księżnej na zimowe zabawy. Nazwa Stawki pozostała do dziś – stąd ulica biegnąca nieopodal Cmentarza Powązkowskiego.
Przepraszam, moja uwaga i przeoczenie. Teren wsi Powązki Księżna wydzierżawiła od starostwa warszawskiego w 1770, a nie jak podałem dostała wieś od ojca Jana J. Detlofa Fleminga.