Obcować z jednym z największych arcydzieł światowego malarstwa, a przy tym jedynym w Polsce dziełem Hansa Memlinga, z odległości w jakiej sam malarz ponad pięć wieków temu stał w pracowni przed zagruntowaną deską, na której pędzlem zamoczonym w kolorowej temperze tworzył swoją wizję Sądu Ostatecznego, to… się normalnie tylko może przyśnić.
Zresztą nawet wtedy trudno wyśnić wszystko, co jest w na tym obrazie, namalowanym z tak wielkim rozmachem, a równocześnie z precyzją miniaturzysty oddającego najmniejszy szczegół, jak choćby krople błyszczących łez na twarzach potępionych czy realistyczne odbicia różnych scen i postaci na złotej zbroi Michała Archanioła.
Szczęśliwie dla muzealnych konserwatorów i fizyków, taki sen może stać się jawą, która wtedy zawsze staje się niewątpliwym zaszczytem, ale i wielkim wyzwaniem. I właśnie my – specjaliści z Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Instytutu Katalizy i Fizykochemii Powierzchni PAN – mieliśmy to wyjątkowe szczęście bliskiego obcowania z arcydziełem Memlinga, po tym jak zostaliśmy poproszeni przez Dyrekcję Muzeum Narodowego w Gdańsku o wykonanie kompleksowych badań, oceny i dokumentacji aktualnego stanu zachowania tryptyku oraz analizy warunków jego eksponowania w gdańskim muzeum. Spakowaliśmy więc specjalistyczny sprzęt badawczy i wyruszyliśmy z Krakowa do Gdańska.
Ołtarz Memlinga składający się z trzech elementów – obrazu centralnego i dwóch, dwustronnie malowanych skrzydeł – został wyjęty z gabloty, zdemontowany i umieszczony na specjalnie przygotowanych konstrukcjach, które umożliwiły łatwy dostęp do poszczególnych obrazów i bezpieczne przeprowadzenie badań. W trakcie prac trwających od 8 do 13 lutego, nie tylko obejrzeliśmy i przebadaliśmy z bardzo bliska każdy centymetr kwadratowy powierzchni „Sądu Ostatecznego”, ale dzięki nowoczesnym metodom wykorzystującym różnego rodzaju promieniowania elektromagnetyczne, zobaczyliśmy i udokumentowaliśmy to co niewidzialne gołym okiem, i to co dzieje się pod warstwą malarską.
Przy okazji po raz kolejny potwierdziło się, jak ważne i owocne jest interdyscyplinarne badanie dzieła sztuki. Współpraca specjalistów różnych dziedzin (tutaj konserwatorów i fizyków) oprócz założonych zadań i celów, może nawet trochę przypadkowo dostarczyć zupełnie nowej wiedzy, czy też postawić nowe pytania. Pracując w Gdańsku i zachwycając się wspólnie mistrzostwem malarskiego warsztatu Memlinga, podziwialiśmy jego bezkompromisowe dążenie do precyzyjnego odwzorowywania szczegółów i wielokrotnie wracaliśmy do realistycznie namalowanych łez na twarzach potępionych.
Ale dzięki fizykom z naszej grupy, dowiedzieliśmy się, że dążenie mistrza do wielostronnego pokazania szczegółów prowadziło czasami autora na manowce. Koledzy fizycy zwrócili uwagę, iż przedstawienie tęczy, a dokładnie jej odbicia na kulistej złotej sferze pod stopami Chrystusa, nie odpowiada prawom optyki mówiącym, że tęcza jest widoczna tylko z konkretnego kierunku. Skoro więc zakładamy, że to właśnie widz stojący przed obrazem ogląda tęczę, to nie może ona być widoczna w odbiciu kuli. Czy Memling o tym nie wiedział i popełnił błąd, czy też specjalnie stworzył magiczną tęczę ? Pytanie pozostaje otwarte.
Na pozostałe pytania, które stawialiśmy sobie jako cel naszych badań, udało nam się w znakomitej większości odpowiedzieć. W zeszły piątek (13 lutego) zakończyliśmy badania w gdańskim muzeum i po powrocie do Krakowa zaczynamy analizę uzyskanych wyników. Następnie opracujemy raporty końcowe i wytyczne do strategii konserwatorskiej ochrony tryptyku Memlinga, a całość zaprezentujemy na międzynarodowej konferencji, którą planuje w tym roku zorganizować Dyrekcja Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Janusz Czop – Wicedyrektor ds. konserwacji i przechowywania zbiorów MNK
Zdjęcia: dokumentacja badań „Sądu Ostatecznego” Hansa Memlinga (wł. Muzeum Narodowe w Gdańsku). Archiwum MNK.
Hm, ale Chrystus siedzi na tęczy, kulę z. ma pod stopami (które są leciutko podgięte, czyli ciut bardziej zgięte niż pod kątem prostym, a jednocześnie stopy spoczywają bardziej z przodu kuli od str. patrzącego). Gdy się patrzy, jest wrażenie, że tęcza jest daleko z tyłu, ale w rzeczywistości jest bezpośrednio nad kulą z., a więc mogłaby się odbić… A może jest ukośnie pochylona! Wspaniała „magiczna”, czy symboliczna perspektywa.
s. 37 http://issuu.com/nimoz/docs/muzealnictwo_nr_55_2014/1
Dziwna zbieżność Bafometa i Chrystusa na tym obrazie Memlinga.
http://www.centrosangiorgio.com/occultismo/articoli/chi_e_il_baphomet.htm
http://www.postost.net/2016/02/judge-living-dead
Jedną ręką wskazuje na ziemię jako (COAGULA – zagęszczaj, rozmnażaj).
Drugą ręką wskazuje w niebo (SOLVE – rozcinaj, rozstępuj).
Gdzieś to wyczytałem w jakimś VADEMECUM WIEDZY TAJEMNEJ (wydawnictwa CEDAR).
Ciekawe nawiązanie. Tym bardziej iż kiedyś podobno templariusze czcili Bafometa. Przypominam, że pojmowanie postaci Bafometa z diabłem jest błędne. Wielu ludzi identyfikuje tę hybrydę z diabłem.
Natomiast jest symbolicznym zestawieniem wszystkich istot żywych w jednej formie na tej Planecie. Jednakże nie da się tego narysować, więc czyjś koncept był właśnie taki.