Krokusy_1140x500

Krokusy w Auschwitz

Jak to się stało, że w największym obozie koncentracyjnym i zagłady powstał obraz kwitnących w Tatrach krokusów? Kto jest ich autorem i co kryje się za tym pełnym spokoju widokiem rodzącej się do życia po zimie tatrzańskiej przyrody?

Autorem krokusów namalowanych na szkle jest Bronisław Czech – najwszechstronniejszy polski narciarz okresu międzywojennego, wielokrotny mistrz Polski, trzykrotny olimpijczyk, taternik, ratownik górski, instruktor narciarski, który trafił do Auschwitz pierwszym transportem polskich więźniów politycznych, 14 czerwca 1940 roku. Znaczną część tego transportu tworzyli studenci i wojskowi, aresztowani w różnych rejonach Polski południowej, którzy zaraz po wybuchu wojny podążali do granicy słowackiej, z zamiarem przedostania się do Węgier, a stamtąd do Francji i wstąpienia w szeregi wojska polskiego. Oprócz nich w tej grupie znaleźli się również Ci, którzy przeprowadzali ochotników przez górską granicę – przeważnie ludzie gór, przewodnicy i narciarze, m.in. Bronisław Czech.

Bronisław Czech został aresztowany wiosną, 14 maja 1940 r. w Zakopanem i po pobycie w miejscowym więzieniu „Palace”, a później w Tarnowie, dokładnie miesiąc po aresztowaniu został wysłany przez Niemców do KL Auschwitz. Otrzymał numer 349. Od samego początku koledzy obozowi starali się go chronić. Jednakże „mimo opieki ze strony kolegów ten wolny ptak w warunkach obozowych zaczął tracić siły i upadać na zdrowiu”. Jeden z więźniów powiedział po wojnie: „Osoba Bronka Czecha była dość dramatycznym przykładem jak izolacja i brak swobody zabijały w więźniach chęć życia. Bronek dosłownie gasł w obozie nie na skutek warunków życiowych (…) lecz w jego przypadku decydowało to, że nie czuł się wolnym. (…) W obozie zawsze marzył za nartami, śniegiem, ruchem, tego wszystkiego brakowało mu w obozie”.

Czech dość szybko znalazł zatrudnienie w stolarni obozowej, a potem w utworzonej z niej rzeźbiarni. Pracę tę zawdzięczał nie tylko obozowym kolegom, ale również swoim umiejętnościom plastycznym. Bronisław Czech, absolwent Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem był nie tylko doskonałym sportowcem, ale również malował i rzeźbił. „Bronek robił powoli, ale istne drewniane cudeńka” – pisze w swoich wspomnieniach jeden ze współwięźniów artystów. Praca pod dachem dawała większe szanse na przeżycie obozu. Jak pisał Witold Pilecki w swoim raporcie: „Jak wielka jest różnica pomiędzy «być», a «nie być», taka też jest w warunkach życia tych co pracowali pod dachem od tych, którzy pod gołym niebem kończyli się w najrozmaitszy sposób”. Pracownicy rzeźbiarni projektowali i wykonywali m.in. drewniane łyżki, drewniaki, obozowe drogowskazy, a nielegalnie również kasetki, zdobione talerze, kubki, papierośnice, kałamarze, za które otrzymywali różnego rodzaju profity np. w postaci dodatkowej porcji jedzenia.

Bronisław Czech był też jednym z pierwszych więźniów zatrudnionych w Lagermuseum i jedynym, który pracował w nim od początku do końca jego istnienia. Muzeum obozowe było z jednej strony swojego rodzaju muzeum, gdzie gromadzono różne obiekty związane z religią i historią ludzi przywożonych do Auschwitz, a z drugiej strony była to półlegalna pracownia artystyczna, gdzie więźniowie artyści wykonywali prace na prywatny użytek wyższych esesmanów. Jego charakter wydaje się absurdalny czy wręcz niedorzeczny, biorąc pod uwagę fakt, że zostało założone w największym obozie koncentracyjnym i śmierci. W żadnym innym obozie, więzieniu czy getcie nie spotykamy się z miejscem, w którym gromadzono by przedmioty o wartości artystycznej, historycznej czy pamiątkowej. Jednakże dzięki jego istnieniu więźniowie tam pracujący mieli zapewnione znośniejsze warunki bytu i choć oficjalnie musieli wykonywać dzieła na konkretne zamówienia, podporządkowując się esesmańskim gustom, to środki i warunki dane do dyspozycji pracownikom tego komanda umożliwiały im także tworzenie sztuki dla siebie, już w całkowitym sekrecie przed władzami obozowymi (więcej o tym niezwykłym miejscu można przeczytać w książce Lagermuseum. Muzeum obozowe w KL Auschwitz, wydanej przez wydawnictwo Universitas w 2016 r.).

W Lagermuseum Bronek Czech rzeźbił, ale również malował. W zbiorach Muzeum zachowało się niewiele jego obrazów: dwa obrazy olejne – Morskie Oko i Rysy i trzy malowidła na szkle, ale wiemy, że namalował ich znacznie więcej – znamy je z czarno-białych fotografii wykonanych w czasie funkcjonowanie obozu oraz z licznych szkiców do obrazów, które się zachowały. Większość została z pewnością wywieziona w głąb III Rzeszy do rodzinnych domów esesmanów. Tatrzańskie krajobrazy malowane na płótnie z pewnością przypominały im rodzime góry, Tyrol, Bawarie, a artysta dzięki temu, mógł zająć się swoją ulubioną tematyką. Specjalnością Bronisława Czecha było jednak malarstwo na szkle – wykonywane czarną linią kontury przedmiotów i postaci wypełniał kontrastowymi kolorami, tworząc wielobarwne, trochę stylizowane kompozycje. Jedną z trzech zachowanych prac – Krokusy – można obejrzeć w Krakowie na wystawie „Twarzą w Twarz. Sztuka w Auschwitz” w Kamienicy Szołayjskich (pl. Szczepański 9).

Bronisław Czech, Krokusy, KL Ausch1943
Bronisław Czech, Krokusy, KL Ausch1943

Największym przyjacielem Bronka w obozie był Izydor Łuszczek, również narciarz, mistrz Polski w kombinacji klasycznej z 1933 r. i również rzeźbiarz z Zakopanego. Razem uczęszczali do Szkoły Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. Został on włączony, na prośbę Bronisława Czecha, do stałego grona pracowników muzeum początkiem kwietnia 1942 roku. Targosz pisał: „Na miejsce Didyka radził mi Bronek przyjąć dobrego rzeźbiarza, również z Zakopanego kol. Łuszczyka Izydora i ci dwaj konkurenci w wyczynach sportowych od tej chwili pracowali przy jednym stole, a robota paliła im się w rękach. Opowiadania o wzajemnych poglądach konkurentów na wolności, tu w tym gronie scementowały ich przyjaźń z maleńkimi krótko trwałymi przerwami – pracując przy jednym stoliku potrafili dłutkami operować i nie rozmawiać w swojej zatwardziałości, niekiedy przez kilkanaście dni trwającej cichej wojny. Gdy jeden miał w dłoni narzędzie – dłutko, to drugi choć pilnie potrzebował to samo narzędzie, to cierpliwie czekał i w swojej zatwardziałości góralskiej nie przemówił ani słowa. Ale niechby któryś z naszego grona skrytykował pracę jednego z tych zakopiańsko-syjamskich braci to wówczas trzeba było doceniać przyjaźń (…)”.

Dla Bronisława Czecha sztuka była ucieczką od obozowej rzeczywistości. Tak długo jak pracował w Lagermuseum i malował swoje obrazy na szkle, zachowywał zdrowie i równowagę psychiczną. Całkowicie pochłaniało go malowanie rodzimych pejzaży, przedstawiających znany mu świat, nasycony wspomnieniami i tęsknotami. Było to szczególnie ważne dla tego człowieka gór, który, jak mówią liczne relacje kolegów, był niesłychanie wrażliwą, zamkniętą w sobie osobą, a sztuka była dla niego jedynym antidotum na obozową rzeczywistość, której nie był w stanie sprostać. Czech zmarł w obozie w czerwcu 1944 r., kilka miesięcy po zamknięciu obozowego muzeum.

Moment jego śmieci opisuje jego przyjaciel Izydor Łuszczek: Koledzy obozowi, a szczególnie doktor Władysław Tondos pochodzący z Zakopanego, chcieli Bronkowi oddać ostatnią przysługę. Wiadomo, że ciała wszystkich zmarłych wrzucano na wóz i odwożono do krematorium do spalenia. Ciało Bronka Czecha złożono na wozie ostatnie, na ciele jego znalazły się kwiaty i koledzy obozowi w głębokim i pełnym szacunku milczeniu pożegnali Bronka. Ciało zawieziono do krematorium na spopielenie, a prochy znalazły się wśród prochów innych kolegów spalonych w tym dniu.

O jego śmierci rodzinę poinformował sam Xawery Dunikowski pisząc: Z przykrością donoszę, że brat Pani, p. Bronisław Czech, nie żyje. Znałem go bardzo dobrze. Wielce mi go żal, bo to był młody, bardzo miły człowiek. Razem przebywaliśmy w szpitalu. Umarł nagle przy mnie na udar serca bez boleści. Stało się to 5 czerwca o godzinie 12.00 w południe.

 

Agnieszka Sieradzka – kuratorka wystawy „Twarzą w Twarz. Sztuka w Auschwitz”

 

Zobacz także:

 

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *