Wernisaż wystawy "Gisèle Freund. Sceny fotograficzne i portrety"

„Dobry fotograf musi czytać twarz jak książkę”

9 października 2015 roku otworzyliśmy kontener.  Odwijane papiery pozwalały nam odkrywać poszczególne efekty kliknięć migawki, a w miarę upływu czasu wyraźniejszy stawał się łączący je wspólny mianownik. Twarze nie były obce, a sfotografowane miejsca jakby spotykane już na kartach jednostkowych biografii. Skupione, przenikliwe, z rzadka niespokojne, raz po raz pozwalały nam na zatrzymanie wzroku na fotografii i wymianę spostrzeżeń.

21 października obiekty zawisły na ścianach Galerii Sztuki Polskiej XX wieku i tym samym ich właściwość mogła stać się udziałem wzrastającej liczby zwiedzających.

Kurator prezentowanej wystawy – Janos Frecot, w ostatnich zdaniach swojego przemówienia wyraził konieczność otwarcia wspomnianych fotografii na nowe spojrzenie, a przez warsztatowy charakter aranżacji uczynienia ich przedmiotem powszechnej dyskusji. Dlaczego nie? Któż inny mógłby pierwszy odpowiedzieć na tę prośbę jeśli nie koordynator całego zamieszania.

Po wieczorze wernisażu wielokrotnie powracałam w przestrzeń Galerii, aby w ciszy sal ekspozycyjnych stanąć „twarzą w twarz” z owymi postaciami i dodać do zrealizowanej ekspozycji własny komentarz. Dodatkowo, wizyty te nakazywały mi wracać do zadawanego sobie wówczas pytania, mianowicie, jak sama zdefiniowałabym status tego rodzaju fotografii w dobie wszechobecnej ikonosfery.

Eva Perón, 1950, fot. Gisèle Freund
Eva Perón, Buenos Aires, 1950 © bpk / IMEC, Fonds MCC / Gisèle Freund

Dzieła Gisèle Freund przemówiły do mnie bezpretensjonalną szczerością i autentycznością każdej, często głęboko chowanej emocji. To właśnie pomost pomiędzy zdjęciem a duchem uwiecznionego na nim przedmiotu Artystka uczyniła istotą własnej definicji fotografii. Nie ukrywała też, że miano fotoreporterki wiązało ją z dziedziną, w której czuła się najlepiej. Reporterskie oko pozwoliło jej wysuwać na pierwszy plan dramaturgię gestu, którego znaczenia na stałe przylgnęły do interpretacji kultowych fotografii Gisèle.

Obiekty, które bliskie mi były od momentu rozpakowania transportu, poprzez dni montażu ekspozycji w asyście Kuratora oraz pani Renaty Kopyto, Kierownik Domu Norymberskiego w Krakowie (współorganizatora wystawy), stworzyły na tym odcinku Galerii niewiarygodną opowieść o ludziach – znanych, choć wciąż nie do tego stopnia, rozpoznawanych, choć nie w kontekście ukazanym przez Artystkę. Sama Virginia Woolf skarżyła się Victorii Ocampo na inwazyjny charakter wizyty Gisèle Freund w swoim domu, zarzucając jej znaczne naruszenie granicy intymności. Niesmak ten przemknął jak niewygodny świadek zdarzeń na niejednym z prezentowanych portretów Virginii. Roland Barthes pisał: „gdy tylko czuję się oglądany przez obiektyw, wszystko ulega zmianie: przybieram pozę, stwarzam sobie natychmiast inne ciało, z góry przekształcam się w obraz”. Zdaje mi się, że uniknięcie tego rodzaju posągowości portretowanych przyświecało Fotografce jako nadrzędna myśl.

Katarzyna Pawłowska w przestrzeni wystawy Gisèle Freund. Sceny fotograficzne i portrety
Katarzyna Pawłowska w przestrzeni wystawy „Gisèle Freund. Sceny fotograficzne i portrety”, fot. Mateusz Szczypiński – Pracownia Fotograficzna MNK

Wiele tu tzw. punctum, niezliczonych detali zaprzątających myśl nawet najbardziej obojętnego obserwatora. Gisèle nie jeden raz udaje się dotrzeć do właściwego wyrazu przynależnego portretowanym, ich twarzy bez masek.

„Fotografowanie osób to pogwałcenie ich poprzez widzenie ich, jak oni nigdy nie widzą siebie, poprzez posiadanie wiedzy o nich, której oni nigdy nie mogą mieć. Przemienia to ludzi w obiekty, które symbolicznie mogą zostać posiadane”, twierdziła Susan Sontag. Tym samym, w przywołanym rozumieniu, historia „posiadła” portrety modeli Freund. Funkcjonują one teraz jako odnośniki pomiędzy podmiotem a jego charakterystyką, pomiędzy „tym, co wydarzyło się jeden raz” a „tym, co może być w konsekwencji wielokrotnie powielane”.

Samuel Beckett, fot. Gisèle Freund
Samuel Beckett © bpk / IMEC, Fonds MCC / Gisèle Freund

Niemniej jednak, rozważania na ten temat długo nie znalazłyby zakończenia. Z pewnością nie był to też ostatni raz, kiedy wystawa zmusiła mnie do takiego „przystanku”.

Bywają ludzie, którym aparat fotograficzny odebrał zdolność zachwycania się tym, co niepowtarzalne. Bywają jednak i tacy, którzy z tej chwili uczynili zapis dla pokoleń. Spróbowałam go odczytać. I dziękuję za to Gisèle.

„Dobry fotograf musi czytać twarz jak książkę(…)” Powiedzmy, że my powinniśmy wybrać rodzaj literatury…

Katarzyna Pawłowska – koordynator wystawy Gisèle Freund. Sceny fotograficzne i portrety

 

Zdjęcie tytułowe: Katarzyna Pawłowska – koordynator wystawy, fot. Mateusz Szczypiński – Pracownia Fotograficzna MNK

Więcej zdjęć z przestrzeni wystawy Gisèle Freund 

Pin It

One thought on “„Dobry fotograf musi czytać twarz jak książkę”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *