Obrazy starzeją się jak ludzie. Trwa to tylko znacznie dłużej i efekt jest częściej podziwiany: siateczka spękań niczym zmarszczki pokrywa powierzchnię malarską, gaśnie blask oczu przedstawionych postaci, farby ciemnieją, ukrywając detale rysunku. Czasami pęknięta deska podobrazia wymaga wzmocnienia, a zniszczenia krawędzi prowadzą do zmiany kształtu obrazu, jak to się stało w przypadku wczesnorenesansowego dzieła Mistrza Jerzego, pochodzącego z ołtarza w kościele św. Michała na Wawelu.
Starość obrazu nie odstrasza jednak, a zmiany nie są nieodwracalne. Moje koleżanki konserwatorki podziwiam za umiejętność odczarowania zaklętego przez czas obrazu. Z pełnym opanowaniem usuwają kolejne warstwy zabrudzeń, stare retusze, aby dotrzeć do pociągnięć pędzla i rysunku dawnego mistrza. Wówczas okazuje się, jak znaczna część obrazu wymaga uzupełnienia: trzeba wzmocnić niebezpiecznie odspajające się fragmenty warstwy malarskiej, odtworzyć zatarty kontur, wypełnić ubytki i nadać im odpowiedni odcień. Wymaga to pewnej ręki i umiejętności wczucia się w styl danego malarza. Podczas długich, żmudnych godzin pracy przy malowidle, konserwator przeanalizuje każdy milimetr rysunku i każdy najsubtelniejszy odcień farby, zanim dotknie go swoim pędzlem.
Dzięki „chirurgicznym” zabiegom subtelna uroda Marii powróciła do pierwotnej doskonałości: wyostrzył się kontur rysów twarzy, a cera odzyskała świeży koloryt; złocisto-kasztanowe pasma falujących włosów nieprzetartą kaskadą znów opadają na ramiona.
Obraz na sztaludze konserwatora nie jest dziełem tylko do podziwiania, lecz przede wszystkim do głębokiego studiowania. Nie wisi dumnie jak na ścianie ekspozycji, prezentując zwiedzającym swe walory, lecz odsłania detale, które zaskakują lub wzruszają swą maestrią. Widz na wystawie ich nie dostrzeże. Ujawnia się zróżnicowany kontur w poszczególnych partiach rysunku, wprowadzane w trakcie malowania zmiany kompozycji, czy założenie srebrnej folii pod warstwę malarską w partii zasłony tworzącej tło za Marią, aby uzyskać rozświetlenie i przejrzystość barwy.
Z bliska widać doskonale nieco nieporadne proporcje i odmienny styl malowania konia w widoku za oknem komnaty, sumarycznie ukazaną postać Dzieciątka Jezus niosącego krzyż, ledwie widocznego na tle spływających z nieba promieni, antenkę na berecie księdza Jakuba Monopedesa, czy zmysłowo namalowane zagłębienie nad górną wargą Archanioła Gabriela.
Chapeau bas przed koleżankami za pracę włożoną w przywrócenie świetności i blasku obrazowi Mistrza Jerzego.
Dr Dorota Gorzelany – kierownik Działu Sztuki Starożytnej MNK, koordynator cyklu wykładów Muzeum i Biblioteka Książąt Czartoryskich – moja pasja.
Zdjęcia: archiwum Fundacji XX. Czartoryskich i MNK